sobota, 30 maja 2015

2nd Mother's Day :D



"Bóg nie może być wszędzie, dlatego stworzył matkę"
"Matka to osoba, która zastąpi ci wszystkich. Ale nikt nie jest wstanie zastąpić jej"

6 lat - Mamo, kocham cię
10 lat-  Mamo daj spokój
16 lat- Moja mama strasznie mnie wnerwia
18 lat- Kiedy ja się wyprowadzę z domu to...
25 lat- Mamo miałaś rację
30 lat- Ja chcę do mamy, do domu
50 lat- Nie chcę stracić swojej mamy
60 lat- Oddam wszystko, aby mama była ze mną

"Nie ważne ile masz lat i jak bardzo się usamodzielnisz. Mama zawsze pozostanie kimś wyjątkowym"





Prawie...prawie...koncentracja ;)


Wii...i udało się 5 cm nad ziemią ;)




poniedziałek, 25 maja 2015

Trenować...nie trenować o to jest pytanie?


Wiersz Ciężarówki


"Nie podnoś rąk do góry",
"Nie myj okien",
"Nie wieszaj firanek",
"Nie skacz",
"Oszczędzaj się..."

Anonim

Czy to oznacza, że nie mogę trenować? Hym...o_O

Wersja Moja:

9:00 Trening Brzucha, Ud i Pośladków
10:00 Joga
11:30 Bieg z Psami w lesie 20 min

18:00 Aerobox
19:00 Taniec

Wszystko z zachowaniem rozsądku. Mój organizm przyzwyczajony jest do dużej intensywności. Nawet będąc w ciąży domaga się ruchu.  Nie jestem kobietą oderwaną od biurka, która nagle zaszła w ciąże i z tej okazji postanowiła rozpocząc swoją przygodę z siłownią. Nie dla mnie skakanie na piłce  w rytm szamańskiego bębna. Każda z nas powinna znać swoje możliwości i ograniczenia. W życiu nie wsiadła bym teraz na zwykły rower. Z wieli przyczyn:

1. Nie posiadam sprzętu
2. Ostatni raz używałam roweru 4 lata temu
3. Strasznie boli od siodełka ...wiadomo co...;)
4. Na 100% przy pierwszym zakręcie zaliczyła bym wypadek

Znam natomiast pewną ciężarną, która na rowerze śmiga jak by się na nim urodziła. Nie zamierza z niego rezygnować tak od razu. Znajoma trenerkę w 5 miesiącu ciąży cały czas prowadzi lekcje Stepów, a brzuszek ma już całkiem spory.  Każda z nas jest wyjątkowa i oryginalna na swój sposób. Ważną zasadą przy wyborze treningu w ciąży jest świadomość swojego ciała. Jeśli przed ciążą nie byłam aktywna  nie wybiorę się  na spining czy zumbę.  Spokojniejsze zajęcia, dostosowane do mojego poziomu wydolności będą odpowiednie. Osoba trenująca regularnie ma dużo większe pole do wyboru. Najważniejsze to znać swoje możliwości i słuchać swojego ciała.



 trening w lesie... pierwszy w tym sezonie...

 moje nowe skarby...
 "Compot..." lepsze niż cola...:)
 new image...jeden z prezentów z Japonii...:)

niedziela, 24 maja 2015

21/52, czyli w jednym dniu cały tydzień :D


Pierwszy raz tej wiosny poczułam, że jest mi się gorąco. Pogoda "Na krótki rękaw", czyli wypad do Sopotu oraz odwiedziny przyjaciółki Kluska. Miasta wyludnione, cała społeczność Trójmiasta wpadła na ten sam pomysł:

"Jedziemy do Sopotu"

wersja druga:

"Jedziemy do Gdyni"

Niczym jeden z Minionków podążyliśmy za tłumem. Nie ma to jak stanie w korku i przepychanie się w tłumie z wózkami. Zapiekanki lepiej smakują po wystaniu w swojego niczym po mięso z czasów kartek. Dziękuję mojej kochanej Pani Fotograf za przyjemne towarzystwo. Okazało się, że wędrowanie w parze jest skutecznym sposobem na pokonanie tłumu. Cały tydzień ciężkiej pracy zakończył się bardzo radośnie i pysznie.







Zdjęcie mówi samo za siebie o_O

Skupienie na twarzy Pani Fotograf, pełniącej jednocześnie rolę Szofera naszej wycieczki.

sobota, 23 maja 2015

Inspiration Day... Mędzenie i syrena alarmowa.


MOTTO DNIA :

"Padłaś, powstań zasuwaj dalej. Tylko pamiętaj, wstajesz silniejsza wykorzystaj to..."

Bunt dwulatka istnieje. Przekonuję się o tym bardzo boleśnie.Mały Koleszko przestał wyć dopiero na godzinę przed spaniem. Cały dzień towarzyszył mi dźwięk niezadowolenia i syreny alarmowej wydobywający się z małego gardełka. Oj, cierpliwości mi potrzeba i to bardzo dużo... Trzeba myśleć pozytywnie...MYŚL POZYTYWNIE!!! Dzisiaj pierwszy raz złapałam się na odliczaniu godzin do snu Kluska. Z wybiciem godziny "zero" usłyszałam najsłodsze dwa słowa z ust Synka:

"MOJA MAMA"

Dostałam całusa w policzek i małe stópki powędrowały do łóżka. Po paru chwilach słyszałam już miarowe oddychanie.  Takie momenty pozwalają na wybaczenie całego dnia mędzenia i szarpania za spodnie. Nawet makaron we włosach wybaczę i moje 3  ulubione bluzki pomalowane sosem pomidorowym. 

Miłego Wieczoru ...Kochani... :D





O takim brzuchu to mogę zapomnieć...przynajmniej na parę miesięcy





poniedziałek, 18 maja 2015

20/52 Wolny czas...:)

 Pierwsza ofiara upałów...;) Coco chłodzi się na kafelkach...:D
  Kiedy wanienka w remoncie trzeba sobie radzić :D Frajda jest...


W poprzednim tekście mogliście wyczytać, że prowadzę nierówną walkę z obżarstwem. Staram się ze wszystkich sił jak mogę. Dowody mam na obrazku :) Dwa śniadania...z mojego tygodnia. Przy okazji odpowiadam na zapytania co jem przed porannym treningiem.

 1. Serek wiejski, 1/2 pomidora, kiełki rzodkiewki, przyprawa do pomidorów (wyrób mojego Taty), bezkofeinowa kawa
 2. Naleśniki z mąki bez glutenu z serkiem waniliowym domowej roboty, świeże maliny, zielona herbata

*Klucha tak uwielbia ten serek, że wyjada zawsze środek a resztę zostawia Mamie ;). Nie ma to jak obślinione śniadanie o_O

Kiedy mama mniej pracuje ma czas na gotowanie ulubionych przysmaków Buby. Krem z pomidorów "Raz proszę...i jeszcze dokładka się przyda"!!! Dzięki zaopatrzeniu od mojej kochanej Babci mamy przecier z pomidorów z jej ogródka :D Polecam takie cudo :)




sobota, 16 maja 2015

Being pregnant...czyli inaczej o błogostanie...

Ciąża i jej początki...





Pierwszy trymestr upłyną mi pod znakiem spotkań z "wielkim uchem" tj. toaletą przynajmniej 20 razy na dobę. Podobno od takich torsji powinno się chudnąć?! Hallo!!! Dlaczego tak się nie dzieje w moim przypadku. Wiedziałam, że tam na górze ktoś się na mnie uwziął. Im więcej wymiotowałam tym bardziej chciało mi się pić. Niby wszystko prawidłowo. A jednak...jak to bywa z moim pomylonym szczęściem, ciało domówiło oddawania nadmiernej wody. Puchłam jak balon. Tak...wiem puchnięcia stóp itp...powinny pojawić się dużo później. Ha, moje ciało postanowiło przyspieszyć ten proces o_O. Kolejny raz mogę zapomnieć o noszeniu balerinek. W pierwszej ciąży było podobnie. Nie zamierzam kupować kolejnych par za dużych butów. Trampki i adidasy to moi najwierniejsi przyjaciele. 
Aktualnie rozpoczęłam drugi trymestr ciąży. Naiwnie sądziłam, że teraz będzie troszkę prościej. W mojej głowie pobrzmiewają frazesy "pierwsze 3 miesiące to masakra, ale później jest lepiej". Hym...Jasne...Kto tak mówił był ogromnym farciarzem.  Poza kontynuacją magazynowania wody doszedł mi nieposkromiony apatyt. Jestem cały czas głodna... mogła bym jeść bez przerwy. W dodatku moim ulubionym daniem są Frytki!!! W każdej postaci...Ech...domowe, kupione fastfood'dzie, mrożone i tak  dalej...Oczywiście nie zapominajmy o Tajskim Jedzeniu. O to już cały czas mogła bym jeść. Ostry sos chilli i sojowy to znakomity dodatek do wszystkiego. Reasumując moim wymarzonym daniem był by...kurczak z orzechami nerkowca z ryżem, zagryziony frytkami. Moja silna wola i stan portfela nie pozwalaj jednak na wieczne zaspokajanie tej potrzeby...;(. Chwilowo utrzymanie regularnych posiłków jest trudne. Przed zajściem w ciążę jadałam bardzo regularnie 5 posiłków dziennie o określonych porach. Każdy zbilansowany i odpowiednio dobrany. Teraz moja wewnętrzna Głodomorrra domaga się jedzenia cały czas. Przez te zaburzenia mój metabolizm spowolnił i nawet jelita odmówiły prawidłowej pracy. Podjadanie mnie zabija, a wieczorne napady obżarstwa stają się coraz bardziej dotkliwe. 

"Ciąża To Błogosławiony Stan"

Bardzo dziękuję za takie błogostany...możecie je sobie zabrać.




poniedziałek, 11 maja 2015

19/52 Normalny tydzień...




Praca...

Odwiedziny...

Muchy...

Avangers...

Mum and Son Time...

Hard Work...

TaiFood...

Sushi...



Razem z nadejściem nowej pory roku natura budzi się do życia. Prawda zanana każdemu.  Do przyrody zaliczmy na przykład kwiaty, drzewa, puchate zwierzątka itp...oraz owady!!!! Nad moim Końcem Świata berło władzy przejęły muchy. Wyście na spacer grozi skrzydlatym potworkiem w oku. Gorzej jeśli oddychasz przez usta. Wtedy można zaliczyć darmową przekąskę o_O. Rok temu, życie na wsi uraczyło nas stadem nieproszonych gości w domu i ogrodzie. Jako "miejska sierota" nie miałam, żadnej broni przeciwko najeźdźcom. Kiedy nadeszła pierwsza fala aktu pobiegłam szybko do sklepu po lep i inne magiczne urządzenia do tępienia much. Gdy pani ekspedientka wyciągnęła listę oczekujących na sprzęt szczęka opadła mi do kolan. Ilość towaru była nie wystarczająca w stosunku do zapotrzebowania ludności "Końca Świata". Czekałam prawie tydzień na swoje zamówienie. Jedyną bronią była gazeta i zamknięte okna. 
W tym roku będzie inaczej...

Zabezpieczyłam się w:

1. Karton lepów na muchy (najbardziej skuteczne)
2. Muchozol
3. 2 packi
4. Specjalne roślinki odstraszające nieproszonych skrzydlatych gości

HA!!!! Tym razem nie poddam się bez walki...:D




 szczyt owadziej bezczelności...;)





piątek, 8 maja 2015

The End...

Koniec tygodnia pracy to moment gdy mam wszystkiego dosyć. Natłok myśli przybiera na sile,  a wytrzymałość psychiczna zbliża się do linii załamania nerwowego. Pragnę zakopać się pod kocem w domu lub leniuchować w ogrodzie na hamaku. Oderwać się od rzeczywistości... 


Uroczy filmik o powrocie do wewnętrznego spokoju...






Wieczór należy tylko do mnie...

1. Relaksująca kąpiel z olejkiem kokosowym

2. Dobra książka do towarzystwa w wannie. Uwielbiam czytać w łazience. Taki mały nałóg.

3. Pyszna herbata i kolacja

4. Ulubiony serial 



5. Upragniony Sen...



środa, 6 maja 2015

Jest dopiero 15:00 :D

Kiedy wściekłe dziecko utuliło się do popołudniowej drzemki, a ja zakończyłam dzisiejszy maraton "Ważnych Spraw Do Załatwienia" mam chwilę tylko dla siebie. Jestem z siebie niesamowicie dumna. Ogarnęłam:
- Dwie wizyty lekarskie (swoją i Kluska)

- Lekcję baletu w przedszkolu (strój do ćwiczeń został w pracy, więc musiałam zrobić mały przystanek w trasie)

- Odebranie Bąbla z przedszkola

- Spotkanie się z koleżanką

- Ugotowanie i zjedzenie obiadu (bardzo rzadko się do zdarza)

-Posprzątanie mieszkania

- Przekopanie się przez tony papierów w poszukiwaniu skierowania

- Zapisanie Kluska do lekarza (termin za 3 miesiące) o_O

Nieogarnięte:
- Zgubienie bilecika parkingowego pod kliniką

- Zapłacenie kary za możliwość wyjazdu z parkingu ;/ Brak wyrozumiałości u Pana Parkingowego

- Zaleganie z oddanie notatek specjalizacyjnych znajomemu. Kiedyś mnie za to zabije...:(

A mamy dopiero 15:00!!!

Przede mną jeszcze właściwa praca ;)
I kto powiedział, że kobiety w ciąży to "czołgusie", które się toczą i tylko hormony im wariują.