Z góry przepraszam za długi czas bez jakiegokolwiek posta. Niestety trafiam do szpitala z przedwczesnymi skurczami, podobno wywołał je stres. 2 dni umierałam z nudów i skurczy na oddziale bez klimatyzacji...Mogłam jedynie przewracać się z boku na bok lub odbywać 2 metrowe wycieczki do toalety i pod prysznic. Mój mały Pączek nie miał zamiaru jednak pokazać się jeszcze na świecie. Przymusowa odsiadka w łóżku ciągnęła się przez wieki. Dobrze, że ktoś na świecie wymyślił tablet bo to było jedyne moje połączenie z rzeczywistością. Czasami jednak internet nie chciał współpracować z wersją androida w moim sprzęcie co równało się z niemożnością napisania czegokolwiek. Targana tęsknotą za swoim łóżkiem zabarykadowałam się w pokoju, by mieć choć chwilę intymności. Cały czas ktoś wpadał, nic nie obudziły ich późne nocne godziny, kiedy trzeba było podłączyć mi diabelne urządzenie do pomiaru skurczy i tętna Pączka. Wiem, że to konieczne dla zdrowia mojego i jego, dzielnie znosiłam co godzinne odwiedziny i kolejne warstwy żelu do usg. Najwyraźniej NFZ nie stać na ręczniki do wycierania ;). No nic...postaram się teraz nadrobić moje zaległości. Poniżej parę zdjęć z dnia kiedy kolejny raz odwiedziłam oddział przedporodowy ;D
Zdrowy obiadek, zupa krem z pomidorów, świeże pełnoziarniste pieczywko i mus z truskawek ;)
A i oczywiście na koniec miłosna historia stworzona przez moją mentorkę dla Lacome. Obejrzyjcie do końca :) Facet, który tam gra jest boski :D
Dzisiaj mam ochotę pozabijać wszystkich ludzi a na sam koniec siebie...AAAAA...Co za dzień...niech już się skończy. Czasami nic. Jutro napiszę dłuższy tekst z wycieczki z Sister i pojawi się parę zdjęć z zakupowego polowania :D :).
Troszeczkę muzyczki dzisiaj i zdjęcia, które mnie zainspirowały do działania. A dzisiaj z tym naprawdę było ciężko. Możliwe, że to przez ciśnienie...albo brak wyspania...sama nie wiem. Czułam się jak by ktoś szpadlem zdzielił mnie w głowę. Kompletnie nie przytomna. Poniżej... filmik z moją guru od make up'u i mody ;)
Tęczowa lemoniada zawsze poprawia humor :D
Moja malutka Coco kocha plażę, nawet jak jest brudno-szara i z resztkami węgla :)