poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Test wytrzymałości...czasami mam ochotę wyjść z siebie...








Czasami każdy ma dzień, który testuje naszą wytrzymałość.  Nadeszła moja kolej...

Próby:

Talerz rosołu na moich spodniach...

Tłumaczenie, że zupę je się 1 łyżka a nie 3 na raz... (tym razem ucierpiały włosy i twarz)

Brak drzemki Małego Prezesa...

Histeria wiadomo kogo z powodu braku ulubionych chrupek...

Rzucanie klockami do ruchomego celu tj. Mamy...

Zasypywanie piaskiem butów swoich i Mamy...

Ucieczki z łóżeczka przy próbach uśnięcia...

Krzyczenia "Opa Opa" gdy Mama ma zakaz dźwigania ciężarów...

Próba wyjścia na spacer, po przejściu 2 metrów stwierdzenia "nie idę dalej"...

Spacyfikowanie Dziecka na 10 sekund przed bajką (wybaczcie mi...było naprawdę ciężko)

Usłyszenie od Pana X "O co ci chodzi...przecież jest grzeczny"...


Było tego dużo więcej....

Love My Life....








Jest tylko dziewczyną i jest ognista
Gorętsza niż fantazja, samotna niczym autostrada
Żyje na świecie który jest w płomieniach
Wypełniony katastrofą, ale ona wie, że może odlecieć

Oh, ona stąpa twardo po ziemi,
I wypala ją całą
Oh, chodzi z głową w chmurach
I nie wycofuje się dalej

Ta dziewczyna płonie
Ta dziewczyna płonie
Ona chodzi po ogniu,
Ta dziewczyna płonie

Wygląda jak dziewczyna, ale ona jest płomieniem,
Tak jasnym, że może spalić twoje oczy
Lepiej spójrz w inną stronę
Możesz próbować, ale nigdy nie zapomnisz jej imienia
Ona jest na szczycie świata
Najgorętsze ze wszystkich dziewczyn mówią

Oh, stąpamy twardo po ziemi
I wypalamy ją całą
Oh, chodzimy z głowami w chmurach
I nie spadamy w dół

Ta dziewczyna płonie
Ta dziewczyna płonie
Ona chodzi po ogniu,
Ta dziewczyna płonie

Każdy zatrzymuje się gdy ona przechodzi obok
Ponieważ dostrzega płomień w jej oczach
Popatrz, gdy ona rozświetla noc
Nikt nie wie o tym, że jest samotna
I że to samotny świat
Ale ona pozwoli mu spłonąć kochanie, płoń kochanie

Ta dziewczyna płonie
Ta dziewczyna płonie
Ona chodzi po ogniu,
Ta dziewczyna płonie

Oh, oh, oh..

Ona jest tylko dziewczyną i płonie

niedziela, 26 kwietnia 2015

17/56

Nareszcie czuję, że świat ogrania przyjemniejsza aura. Drugi dzień pięknej pogody. Ba, Nawet na fitness wygrałam się bez kurtki :D Wspaniałe uczucie zrzucić z siebie okowy kurtki i płaszcza. Czuję wiosnę :)
Rodzinny wypad do lasu zaowocował nową przyjaźnią. Pan Kaczor i Mały Książę gapili się na siebie przez długi czas. Pojedynek na spojrzenia trwał i trwał, aż mądrzejszy odleciał w stronę zachodzącego słońca.  Kocham swojego Bąbla :)

Buziaki i Miłego Wieczoru
XOXO











sobota, 25 kwietnia 2015

Made My Day...Surprise

Życie potrafi człowieka zaskoczyć.
Za każdym razem kiedy widzę coś niesamowitego lub absurdalnego stwierdzam, że nic mnie w życiu nie zdziwi.  Po czym z czasem przekonuję się, że los bywa przewrotny. Wymyśli coś takiego, że padasz na kolana ze śmiechu lub rozpaczy. Ostatnie pomysły mogę porównać do przyjęcia niespodzianki. Przygotowanego na twoją cześć. Otwierasz drzwi zmęczona po całym dniu, cała ekipa krzyczy radośnie "Niespodzianka!!!". A ty nie  wiesz czy brać nogi za pas czy wycałować wszystkich ze szczęścia.

Jak było w moim przypadku? Fortuna pokazała, że ma zupełnie inne plany dla mnie, niż ja sama zakładałam. Wygląda na to, że przez bardzo długi czas nie będę spać w nocy. Z pieluchami mogę się zaprzyjaźnić i kolejny raz będę walczyć z blokadami w wózku (kiedy jedną udało się odblokować to ta z drugiej strony się blokowała). Gorzej z samochodem...Jak ja wsadzę dwa foteliki, gondolę i podwozie wózka do Fiata 500!!! Miejsca w bagażniku starcza na dwie torby zakupów i małego jamnika. Challenge accepted!!! A co ja sobie nie poradzę!? W dodatku wieści o powiększeniu rodziny dotarły do nas dość późno. To był koniec 1 miesiąca!!! Pan X usiadł...Ja usiadłam...i stwierdziliśmy, że damy radę. Ach...te "50 twarzy Grey'a"... Nie oglądajcie tego filmu ze swoim mężczyzną. Grozi ciążą ;)







niedziela, 19 kwietnia 2015

16/52



Tydzień samotności...
Czy to znaczy, że odpoczywałam i korzystałam. A guzik...prawda.
Praca...siłownia...obowiązki w domu... I nic... Chwili relaksu jak nie było tak nie ma. Sajgon w pracy, skutecznie odwracał uwagę od samotności. Wieczorami bywało ciężko. Porzucenie docisnęło  piętno na organizacji i sprzątaniu. Brak moich mężczyzn zaowocował stertą rzeczy do zmywania i prania. Zmywarkę włączałam raz na 2 dni, a wieczorami kładłam się szybko. Rano wstawałam niby wcześniej (bez przymusowego wstawania w nocy), to jednak moja poranna sesja Jogi zaliczyła przerwę. Pomimo ogromnych starań moich czworonogów, nie było z kim porozmawiać. Dotarło do mnie, że miałam naprawdę nudne, życie przed nadejściem Małego Prezesa. Mam wrażenie, że nie posiadając dziecka, nie zdawała bym sobie sprawy z mojego nieszczęścia. Dzięki bogom, moja pustelnia niedługo zacznie tętnić życiem. Jeszcze tylko 3-4 dni. Tym razem postaram się wykorzystać każdą chwilę. Postanowiłam zabić czas lekturą i fitnessem.

Tymczasem...

Siedzę na kanapie i staram się nie panikować. Pająk zasuwa przez środek dużego pokoju. Brrryy.... Przez myśl przemka mi wizja kapcia lecącego w stronę stworzenia z dużą ilością nóg. Jednak każde zwierzę jest ważne i wartościowe. Nawet te, których panicznie się boję i przyprawią mnie o dreszcze. W trudnych sytuacjach zawsze jestem sama w domu. Wygląda na to, że Pajączkowi spodobał się mój dywan. Nie zamierza się ruszyć nawet o centymetr. Czeka mnie noc na kanapie i to z kocem na głowie. Jeszcze mi do buzi wlezie. Pfu.... chyba maska będzie lepsza.







sobota, 11 kwietnia 2015

14-15/52 Zając też ma głos...


Tak wiem, posty o świętach pojawiły się już dawno dawno temu, jeszcze przed samymi świętami. Ja jak zawsze spóźniona, dokładam swój...:D



 Dla dziecka człowiek nawet "wariata" będzie z siebie robił, żeby wywołać uśmiech. Dużo dystansu do siebie...i poczucie humoru...recepta na przetrwanie świąt z opaską Zajęczych uszu. Mały Prezes nie odpuścił nawet chwilki. Pomimo moich głośnych protestów był nieubłagany. Przy próbach pozbycia się ich przez zakopanie głęboko w walizce, po chwili materializowały się w małej rączce i wciskały się na głowę. Na noszenie dodatkowej pary uszy zostałam skazana na okres całych świąt. Ale czy nie było warto... Iskierki radości w oczach malucha pozwalały chociaż na chwilkę poczuć się wyjątkowo. Mam nadzieję, że wasze święta były równie magiczne i pełen radości...:D