piątek, 18 września 2015

Love My Life...czyli "wyglądasz na opuchniętą i zmęczoną"

Brak czasu...
Brak weny...
Wahania hormonów...
Skrajne emocje...
Wieczne zmęczenie...
Roztrzepanie...

"Ciężarny mózg", określenie usłyszane od jednej znajomej. 

 "Kochana ty chyba dzisiaj jakaś nieobecna jesteś". 
Patrzę na nią zaskoczona. Jak to nie "obecna"?!   

"Masz takie rozbiegane oczy i skaczesz w rozmowie z tematu na temat". 
"Wyglądasz na opuchniętą i zmęczoną"
Nie nie! Cała przyjemność po mojej stronie. 

Pierwszą reakcją było wyparcie. Jako to ja!! Skąd...przecież ogarniam wszystko dookoła. Chociaż po chwili namysłu...chyba ma rację. Zdarza się, że w środku zadania zapominam, co chciałam powiedzieć. Mówiąc jedno zaczynam myśleć o drugiej...trzeciej i czwartej ważnej sprawie. Kończy się to gonitwą myśli i bólem głowy. Brak cierpliwości i tolerancji na brak zrozumienia mnie przez świat też nie ułatwia mi życia. Zapominalstwo wkradło się do mojej głowy na dobre. Do domu zakupiłam tablicę do zapisywania tzw. "rzeczy do zrobienia",a w mojej torebce zamieszkał nowy kalendarz. Bez niego ani rusz. Tylko czasami zdarza mi się zapomnieć, o schowaniu go z powrotem i po raz dziewięćsetny zostawiam go przy drzwiach do ubikacji. W mojej głowie zagościło hasło "nie zapomnij o wiesz czym". Zaraz zaraz, w sensie...o czym?!. Ha...gorzej jeśli po wyjściu ze sklepu uświadamiam sobie, że kupiłam "wszystko co trzeba", tylko nie to co potrzeba. Jeśli nie załatwię spraw od razu, mogę być pewna, że na pewno zapomnę o o nich na bardzo długi czas. Czytaj np. opłata mandatu. 
Ćwiczę przeżycie przy niedostatku snu. Nocą budzę się mniej więcej co godzina i pokonuję kilometry do toalet. Później leżę w kompletnej ciszy i słucham jak mi krew w uszach świszczy albo bije serce.  Zdarza się, że do całej kapeli nocnych dźwięków dołącza, basowe chrapanie Pana X, tworząc razem folkowe brzmienie. Muzyka ludowa o trzeciej nad ranem to ostatnie na co mam ochotę. W chwili, gdy już myślę, że zasnę uświadamiam sobie, że to kompletnie bez celowe, bo za sekundę mój dwulatek będzie domagać się pić albo siku. 

"Ciężarny mózg"...to mój...




wtorek, 1 września 2015

Kolejny, który miał nie powstać... Kobieta na 110 %



Pogoda ducha to jedyne co pozwala mi na zdrowe myślenie...

Chciałam pisać post na zupełnie inny temat. Zmiana inspiracji nastąpiła jak zwykle niesłychanie. Czasami dopada nie w kolejce po bułki, na przystanku lub siedząc w kawiarni jak dzisiaj.

Czy kobieta musi posiadać dzieci aby czuć się spełniona??

W jednym z moich poprzednich postów pisałam o konflikcie między kobietami rodzącymi naturalnie a dającym życie przez cesarskie cięcie. Szum w mediach zaczął powoli opadać, więc zaczęto odgrzewać następny kotlet. Dwie popularne gazety "wysmażyły" kolejne soczyste teksty o "kobiecym spełnieniu", a raczej o jego braku. Propaganda "prorodzinna" pt. "nie zdążyłam zrobić sobie dziecka..." wywołała  w środowisku mam i bezdzietnych kobiet burzę przemyśleń. Sama do końca nie rozumiem dlaczego zainwestowano pieniądze w tą kampanię. Jeśli twórcą chodziło o wzniecenie szumu to się udało. Nie będę nikomu narzucać w jaki sposób powinien odbierać przekaz owej reklamy. Widząc kobietę wpatrzoną w swój idealny trawnik przy wielkim domu nie widzę kobiety  niespełnionej. "Zdążyłam kupić mieszkanie...i wyremontować dom". Kochani...taka osoba nie działa przypadkowo. Każdy jej wybór był świadomy. Dziecięcy głosik w tle nucący "la...la..la.." przypomina raczej horror niż chęć dania życia. Zastanawiam mnie jeszcze jeden fakt. W całym spocie nie ma mowy o "ojcu". W dzisiejszych czasach samotna kobieta może posiadać dziecko. Jednak jest to ogromna, przeogromna praca. Wychowanie dziecka we dwoje jest trudne. Nie wspominając już o samotnym macierzyństwie. Całość odbieram bardzo negatywnie. Dlaczego tylko od nas (kobiet) wymaga się spełnienia przez zostanie matką? Gdzie  w tym wszystkim jest mężczyzna?! Niedługo zostanę mamą po raz drugi. Nie wydaje mi się jednak, żeby tylko rola określała moje szczęście. Na zadowolenie z życia składa się wiele puzzli. Doskonale rozumiem kobiety, które nie zdecydowały się jeszcze na dziecko. Wiem czego się obawiają...kariera, facet (bo w sumie dziecko było by dobrze mieć z kimś), finanse, brak chęci. Tak...Nie zawsze kobieta musi mieć chęć na dziecko. Po co na siłę zmuszać się, kiedy kompletnie nie czuje się powołania. Czy mężczyzn zmusza się do ich posiadania? Dziwny stereotyp. Niby żyjemy w XXI wieku, to jednak nadal od nas oczekuje się odpowiednich zachowań. Wychowanie malucha to nie zabawa. Tworzymy nową istotę, która będzie zależna od nas przez całe życie. Od rodzica zależy jaki świat chcemy pokazać dziecku. A każdy z nas temu małemu stworzeniu dał by gwiazdkę z nieba. Gorzej jeśli mieszkamy w wynajętym pokoju i pracujemy na umowę o dzieło. Brak stabilizacji w życiu nie ułatwia decyzji o świadomym macierzyństwie.  Dodatkowo polityka prorodzinna w Polsce nie jest bogata. Samotna matka, aby utrzymać dziecko i siebie musi pracować. Czy ktoś zapewni jej bezpłatny żłobek? Nianię kiedy Maluch zachoruje? Raczej wątpię... Smutne.
Polecam przeczytać artykuły w owych "Popularnych Magazynach". Warto zapoznać się z wywiadami kobiet, które świadomie nie zdecydowały się na dziecko. Każda z nas ma wybór.Taki czy inny...,który niesie swoje następstwa.