poniedziałek, 27 lipca 2015

Bardzo ważny wybór...problem łóżkowy


Tak tak.... moje Maleństwo dojrzało. Od jakiegoś czasu domaga się spania na kanapie. Z miłą chęcią pozwoliła bym, gdyby nie fakt, że jest to najniewygodniejsza sofa jaką stworzyła IKEA. Kupiliśmy ją z Panem X do naszego pierwszego mieszkania. Miało nie całe 33 metry kwadratowe, więc meble również musiały być miniaturowe. Nawet jedna dorosła osoba ma problem, aby się na mniej wyspać. Po urodzeniu Kluchy korzystałam z niej karmiąc piersią. Dbając o plecy dziecka staram się tłumaczyć, że jego niemowlęce łóżeczko jest SUPER. Puki co, udaje się przekonać, jednak prośby o zmianę legowiska pojawiają się co raz częściej. 
Rozpoczęłam, więc poszukiwania odpowiedniego łoża dla Królewicza. 

Jakie cechy według mnie powinno posiadać dobre łóżko:

1. Bezpieczne
2. Wygodne
3. Ładne
4. Ekonomiczne (miejsce dla kolegów, gdy przyjdą na kinderparty)
5. Nie za drogie
6. Dobra jakość

Pierwsze sklepy, które przyszły mi do głowy były oczywistym wyborem tj. Ikea, BlackRedWhite, Agata Meble itp.... wszystkie możliwe molochy meblowe. Przechadzając się po działach młodzieżowym i dziecięcym doszłam do jednego wniosku. "Badziewie ze sklejki za kupę pieniędzy"... Podkreślmy, że nie każdy produkt był tworzony z płyty wiórowej. Jednocześnie koszt lepszego mebla przekraczał mój budżet. Przyznam, że po pierwszych podejściach do tematu była lekko załamana. Nie chcę kupować czegoś co przy pierwszym rzuceniu się  na materac się rozpadnie. Z drugiej strony ograniczone fundusze też nie ułatwiały sprawy. Tak więc, temat chwilowo ucichł...

Odwiedzając znajomych nasze poszukiwania zyskały świeżego spojrzenia. Koleżanka była dużo bardziej pomysłowa co do legowiska dla maluchów. Zamówili drewniane dwupiętrowe łóżeczko przez jeden z portali zakupowych. Cena bardzo rozsądna, za dobrą i mocną ramę. Zarówno górne jak i dolne łóżko zabezpieczone barierkami. Zainspirowana ich zakupem wznowiłam poszukiwania. Poniżej mam kilka propozycji. Nie możemy zdecydować, które będzie najlepsze. Jeśli macie ochotę pomóc. Komentujcie pod tym postem.  Będziemy wdzięczni za pomoc :D


Ps. Ramy łóżek muszą być koloru jasnej sosny, ponieważ chłopaki mają już resztę mebli w tym odcieniu.
















sobota, 25 lipca 2015

27-28/52 Cup of joy...

Ostatnie półtora tygodnia mija jak z bicza strzelił. Zaczął się sezon ślubno-weselny, co dla Mnie oznacza żniwa. W moim pracowniczym grafiku króluje "Pierwszy taniec". 
Uwielbiam ten okres w roku. Prowadząc pary mam wrażenie, że uczestniczę w czymś magiczny. Obserwuję jak zmieniają się w trakcie kursu, docierają się...taniec zbliża. Początkowo partnerki nie pozwalają się prowadzić swoim mężczyzną. Z czasem uczą się ufać i poddają się ruchowi partnera. Pojawiają się eleganckie kroki i prosta sylwetka. Nieśmiałość znika zastąpiona przez  pewność i charyzmę. 
Buziaki dla wszystkich tancerzy na świecie...;)














poniedziałek, 20 lipca 2015

Słodko-Gorzko o byciu Mamą...


Długo zastanawiałam się nad napisaniem poniższego tekstu. 


Jakiś czas temu bezdzietna znajoma zapytała się mnie jak  jednym słowem opisała bym macierzyństwo. Razem z mężem zastanawiają się nad posiadaniem własnego potomstwa. Mają wątpliwości i postanowili przeprowadzić wywiad. Chwilę zastanowiłam się nad odpowiedzią. Powinnam rzetelnie odpowiedzieć, w końcu mam jednego dwulatka przy nodze a nienarodzone dziecię w brzuchu.

"Słodko-Gorzko"

Jedno słowo...w sumie dwa. To najbardziej trafne stwierdzenie jakim określiła bym macierzyństwo.
Możecie się ze mną nie zgadzać, krytykować i uważać za patologiczną matkę. Takie jest moje zdanie. Każdy kto twierdzi, że posiadanie dzieci jest niczym "raj na ziemi" albo sam ich nie ma albo ma stado niań na podorędziu. Nie zrozumcie mnie źle. Kocham swoje Maluchy ponad życie i bez namysłu skoczyła bym za nie w ogień. Są jednak rzeczy, których nigdy...ale to nigdy nie będę lubić w byciu mamą.

 Oto pierwsza czwórka:

1. "Bród to zdrowie, każde dziecko ci to powie"

Nie nawiedzę być ufajdana...kaszką...zupą...błotem...wydzielinami mojego dziecka. Przykro mi, ale nie i koniec!!! Nie jestem osobą, która z radością przyjmie na twarz koleją łyżkę papki lub strzał z butelki. W ciągu dnia przebieram się milion razy, ale brudna chodzić nie będę.

2. "O jaka słodka kupa..." lub "a może chcesz kupę"

Szczytem mojej niechęci do macierzyństwa jest zmienianie pieluch i opróżnianie nocnika. Pół biedy jeśli jestem bez prezentu. Kiedy jednak dochodzi do konieczności przebrania "paczki z niespodzianką" robi mi się nie dobrze. Odruch wymiotny opanowałam już dawno, więc cała procedura odbywa się całkiem sprawnie. Aktualnie Klucha jest na etapie nocnika. Do wszystkich zachwyconych kupą własnego dziecka...czy naprawdę nie przeszkadza wam konieczność mycia go po każdym prezencie? Nie mogę się do tego przyzwyczaić. Nie i koniec... to zawsze będzie najmniej ulubiona czynność wykonywana przy moich dzieciach.

3. "Mamo potrzymaj"

Kiedy wracamy z Bąblem ze sklepu włącza mu się system "mamo potrzymaj". 4 siatki z zakupami, torebka na ramieniu, szukanie kluczy do samochodu w torebce i ...magiczne słowa pt."Mamo ja już tego nie chcę". Moje najsłodsze maleństwo podaje mi wypluty cukierek lub wymięty wafelek po lodzie (dzisiejsza sytuacja). Ha...i bądź tu kobieto sprytna, w co teraz go zawinąć wypluwkę, kiedy pakujesz zakupy na tylne siedzenie. Trzeba być szybkim. W innym wypadku ów przedmiot zostanie wtarty w twoje ulubione spodnie lub trafi na tapicerkę samochodu.

4. "Kochanie spóźnię się...stoję w korku"

Nie każda sprawa dotyczy dziecka. Mężowie też nie ułatwiają sprawy. Nienawidzę chwili, gdy mój ukochany dzwoni 30 min przed moim wyjściem do pracy informując mnie, że się spóźni. W jednej chwili dopada mnie panika i narasta wściekłość. "Przecież muszę jakość zdążyć do pracy"o_O...!!! Ha...i rozpoczyna się maraton telefonicznych po wszystkich Ciociach w okolicy. Kochane ...Najukochańsze istoty na świecie...Ciocie Kluska, nie mam zielonego pojęcia co ja bym bez Was zrobiła. Uratowałyście sytuacje  niezliczoną ilość razy...Chwała wam za to. Bez was popadła bym w załamanie nerwowe. Ciocie i Babcie to bardzo ważne osoby w moim i Bąbla życiu. :)


Niezależnie ile spraw mnie denerwuje w roli "matki" to i tak warto. Niczego bym nie zmieniła, w końcu "co mnie nie zabije to mnie wzmocni". Sama chciałam mieć Maluchy, więc teraz trzeba przełknąć gorzkie chwile i udawać, że mnie to nie rusza. Dla tych małych istot naprawdę warto. Chwilowo jeszcze nie usłyszałam od Kluchy "nienawidzę cię"  lub "niszczysz mi życie", zdaję sobie jednak sprawę, że kiedyś ta chwila nadejdzie. Czasami kiedy klucha mnie po prostu wkurza, zaczynam myśleć o tym jak bardzo Ja muszę go denerwować. To wystarcza mi do opanowania nerwów i spokojnego podejścia do problemu.



piątek, 17 lipca 2015

#Happiness Tag...:D



Postanowiłam rozpocząć nowy cykl postów pt. "#Happiness Tag". Dowiecie się co w poprzednim tygodniu poprawiło mi humor i wywołało uśmiech na twarzy :D

#Food

Moim ulubionym śniadaniem jest naleśnik z twarogiem domowej roboty razem z arbuzem i bananem. Zdrowo słodko i smacznie :D





Odkryciem tygodnia był pyszny koktajl  "Moug Moug". Wersja z truskawką jest niesamowita. Zyskał drugie miejsce na liście ulubionych posiłków. Ma w sobie kawałki kokosa, dzięki czemu jest syty i zastępuje mi drugie śniadanie po porannych treningach.



Słodkością tygodnia został mój pierwszy sernik!!! Dla kulinarnej lebiegi, jak ja, nie było to proste zadanie. Udało się...afekty (o ile jeszcze zostaną) już nie długo :D.




#news

Wiadomość, która uradowała mnie najbardziej przybyła razem z wizytą u lekarza. Kolejny Mężczyzna w domu czuje się znakomicie i rozrabia na całego. To już 5 miesiąc!!! Co raz bliżej do mety...


#stuffs

100 % uznania dla twórców zapachu Gucci Premiere. Używam co dziennie!!! Idealny na każde wyście niezależnie od pory dnia. Kocham..kocham...kocham...





#Babytools


Jak widać nie tylko Klusce i mi nowy gadżet wpadł w oko. Badminton to nowa dyscyplina, którą staramy się szlifować całą rodziną. Trening bardzo intensywny. Opiera się przede wszystkim na biegach o krótkim dystansie goniąc zalotką. 10 minut gry z dwulatkiem wystarczy aby spalić obiad i deser. :)



sobota, 11 lipca 2015

26/52 Słabości...



Nie przypuszczałam, że kiedyś będę tęsknić i odliczać sekundy do powrotu moich bliskich. Uważałam się za osobę, która wyjazdy ukochanych przyjmuje na chłodno. Życie jak zwykle pokazało mi figę i miało w nosie moją samoocenę. Zafundowało płacz i zgrzytanie zębów. Depresję i zajadanie stresu.

 Pytam się, kiedy stałam się tak wrażliwa?!

Przyznaję się, Tęsknię i to każdą komórką swojego ciała. Czy to źle? A może to oznaka słabości? Nie wiem... mam to w nosie. Chwila powrotu Małego Księcia do domu zapisała się we mnie na zawsze. Może i jestem miękka. Co mi tam, nawet łezka popłynęła.

Pozdrawiamy 1...3...4...5... Brawo!!!(kolejność liczb według Kluska)








piątek, 3 lipca 2015

Inspiracja...tygodnia ;) Słowa mądrości ;)


Kiedy dziecka nie ma, korzystam z wolności. Co to znaczy?! Chodzę do pracy...gotuję...sprzątam...i tak dalej. Pomiędzy obowiązkami zastawiam się, co mam dalej ze sobą zrobić. Króluje brak organizacji. Przy Klusku dokładnie wiem jak powinien wyglądać mój dzień. Mam plan na każdą sekundę. Wiem, ile czasu zajmie mi picie kawy, o której muszę wyjść z domu, aby ze wszystkim zdążyć. Każdą chwilę czerpię garściami i pod koniec dnia jestem spełniona. Pędzę w tak zawrotnym tempie, że nie wiem kiedy kończy się dzień. W chwili, gdy zabrakło Rozrabiaki poczułam pustkę. Pojawiły się luki w dobie, których nie potrafię zapełnić. Nie wiem czy się przyzwyczaję. Chyba tego nie chcę. Uwielbiam ten gwar i zamęt. Tęsknię za Nim. Dobrze, że wakacje kiedyś się kończą.




Śniadanie mistrzów... Pyszny rogalik i naturalny miód z rodzinnej wsi Pana X... Uwielbiam.