poniedziałek, 29 czerwca 2015

B-Day Małego Kluska



Kochani Mój Mały Prezes skończył oficjalnie 2 lata :D
"Będzie...będzie zabawa...
będzie się działo...
i tortu będzie mało..."








czwartek, 25 czerwca 2015

Samotna środa...I love it!!!






W normalnym życiu tydzień trwa od poniedziałku do niedzieli. Prawda znana każdemu i od zawsze. W życiu Blondynki nie zawsze jest  normalnie. Od jakiegoś miesiąca pozwalam sobie na drobną przyjemność. Swoją przerwę na drugie śniadanie spędzam popijając kawkę w mojej ulubionej kawiarni. Czytam ulubione gazety, piszę, obserwuję i odpoczywam. Co tydzień spotykam tą samą kelnerkę, która doskonale wie, że zawsze kupuję kanapkę z łososiem i Małą Amerikanę (mała czarna). Wczoraj złapałam się na myśleniu o tym zestawie. Kojarzy się  z przyjemnym uczuciem. Chwilą wolności, w której pozwalam sobie na brak rozmyślań o Klusce, Panie X, obiedzie, sprzątaniu, pracy, problemach.
Te 3 godziny wygospodarowałam ponad miesiące temu. Zauważyłam, że w środy mam nijaką przerwę pomiędzy pacjentami i zajęciami. Siedziałam w pracy robiąc NIC!!! Ewentualnie, śmigałam biegać lub próbowałam załatwić coś w domu, tj. obiad, sprzątanie. Zawsze brakowało czasu. Wszystko robiłam w biegu, mocno  mnie to frustrowało.  W końcu z przymusu zrobienia zakupów do domu, wybrałam się do najbliższego centrum handlowego. W pośpiechu zauważałam, że mam jeszcze 1,5 godziny, z którą nie mam co zrobić. Coś do mnie dotarło..."Chwila przecież to mój czas". "Nie muszę nic robić....spieszyć się...Ha...idę na kawę"!!! I tak zostało.
Mój tydzień trawa od środy do środy. Niestety, w życiu  nie ma nic za darmo. W ciągu tygodnia muszę postrząsać domu, ugotować dwudniowy obiad we wtorek. Ograniczyłam klupowanie przekąsek w tygodniu. Wypad dla przyjemności też swoje kosztuje. Z samego rana przed wyjściem z Małym Prezesem ogarniam cały dom. Zbieram zabawki, wkładam i wyciągam naczynia ze zmywarki (gorące podziękowania dla Pana X, który dzisiaj zrobił to za mnie :D Love you Baby), sprzątam po psach (małym mendom czasami uda się podsikać kąt w nocy o_O). Metodą prób i błędów ułożyłam system prac porannych tak, że muszę wstać  tylko o 30 min szybciej niż zwykle.

Warto!!! Naprawdę warto!!!

Każdemu polecam chwile wolności. Bywa ciężko i nie zawsze się uda. Jednak, oczyszczamy umysł i zmieniamy nastawienie do świata. 

Życzę każdemu z was takich chwil...:)

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Super Food... Poranny Kopniak



Jeśli jak Ja jesteś osobą, która raczej pije rano niż je, ten koktajl będzie w sam raz. Osobiście nazywam go "Porannym Kopniakiem". Pobudza mnie dużo lepiej niż kubek parzonej kawy. Ach...w dodatku dużo lepiej smakuje.

Skład:

1 banan
4 truskawki
1 trójkąt arbuza
łyżka nasion chia

Banana, truskawki i arbuza miażdżę  razem w blenderze. Dopiero na sam koniec dodaję nasiona. Dzięki nim, napój staje się bardzie gęsty i chrupiący :D. Dla koneserów kawy polecam wersję z zamrożonymi kostkami kawowymi.

Sezon na truskawki trwa, dzisiaj pierwszy raz zdobyłam regionalne Kaszubskie. Słodkie, duże i smaczne...
Naukowcy wykazali, że  truskawki pobudzają białka chroniące przed cukrzycą i chorobami serca. Są znakomitymi antyoksydantami. Zwiększają odporność nas stres. Ta cecha jest szczególnie przydatna osobom posiadającym dwulatka w domu. Wiecie o czym mowa...o_O. Kolejną zaletą tych pysznych owoców jest poprawa odporności na wirusa Herpes, odpowiedzialnego za półpaśca i opryszczkę. Szczególnie polecane są osobą z chorobami reumatycznymi, nerek oraz wątroby. Zawarte w nich witaminy i minerały poprawiają stan włosów. Podobnie jak wszystkie zdrowe naturalnie składniki wykorzystywane są w kosmetyce. Maseczka z miąższu znakomicie wygładza skórę.

Dla ciekawskich:

Truskawka jest dziełem człowieka. Nie rośnie dziko. Powstała z połączenia dwóch gatunków poziomek. Ilość rodzajów tej rośliny jest ogromna. Jedne nadają się do deserów inne do przetworów.

Mam nadzieję, że przetestujecie "Poranny Kopniak"...
Smacznego!!!





niedziela, 21 czerwca 2015

23/52 Joyful creativity...to jest poezja Kluchy i Blondynki




Wiersz autorstwa
 Mamy Blond i Kluska



Deszczu, deszczu,
Kap...kap...kap...
Zmoczysz głowę i nosy nam.
My się ciebie nie boimy
I na spacer do Gdyni pędzimy.
Wszędzie tutaj jest wesoło,
Lotki, frizbi na około.
Wata niebieska i baniek full.
A Kap deszczu srogi
Przyda się przyrodzie trochę ochłody.

Specjalny dodatek od Małego Artysty:

"Mamo tak pip...kwiatek pip"
"Tak kochanie, kwiatek pije kiedy pada deszcz..."

W wolnym tłumaczeniu z Dialektu Buby na Nasze "pip" - picie















środa, 17 czerwca 2015

Chia...stevia...super food



Aloha!!!
Z faktu swojego błogosławionego stanu postanowiła zadbać o swoje zdrowie!!! Zainwestowałam więc w :

1. Nasiona Chia
2. Stevia

Nigdy nie jest za późno, aby porzucić kolejny podpunkt z tzw. Białej Śmierci. Sól już za mną, a więc przyszedł czas na cukier. Jako zastępstwo wybrałam niepozorną roślinę. Stewia to roślina o wyjątkowo słodkich liściach. Stevia rebaudiana pochodzi z Ameryki Południowej i wykorzystywana jest tam od setek lat jako naturalny słodzik i lekarstwo. W kraju Kwitnącej Wiśni praktycznie wyparła zwyczajny cukier. U nich nawet 100-latkowie wyglądają niesamowicie, a więc coś musi w tym być. Same dobroci...Nie smakuje mi niesłodzona herbata czy kawa. Konieczny, więc był zamiennik. Rozważałam możliwość kupna Ksylitolu lub Stewi. Po drodze zaliczyłam wpadkę z Sokiem z Agavy. Nie polecam...może i to słodkie, zdrowe, ale kompletnie zmieniało smak napoju czy deseru...Blech...zmusiłam się, żeby skończyć całą buteleczkę. Przyznam szczerze, że ksylitol odstraszył mnie faktem ewentualnych skurczów żołądka. Dodatkowo jest trujący dla zwierząt, wiec gdyby kiedykolwiek moim Pupilom przyszło do głowy wylizywać podłogę po rozsypaniu tej substancji mogło by się źle skończyć. 




Zalety stewi:
posiada bardzo niski indeks glikemiczny i nie powoduje skoków poziomu cukru we krwi;
- zawiera zero kalorii;
- jest w pełni naturalnym słodzikiem;
- nie powoduje próchnicy;
- działa odkwaszająco na organizm;
- nadaje się do pieczenia i gotowania;
- jest ekonomiczną alternatywą cukru


Odwiedzając już dział ze zdrowymi suplementami wpadły mi w ręce nasiona Chia. Czytając etykietkę rozbrzmiewał mi w głowie głos Siostry, który zachwalała jakiś czas temu te małe czarne kropeczki. Te małe nasionka należą do grupy tzw. "super food" i naprawdę zasługują na swoje miano. Pochodzą z tej samej rodziny co mięta i melisa, zwiemy je inaczej "szałwią hiszpańską". W dawnych czasach były ważnym elementem diety Azteków i Majów. Dla mnie ich najważniejszą zaletą jest zapewnienie zrównoważonej energii. W tłumaczeniu ze starożytnego języka Majów "chia" oznacza "siłę". Nie czuję potrzeby sięgania po deser, a dość często się to zdarzało. Są bardzo zdrowe.

- Dostarczają niesamowitą ilość składników odżywczych i mają niską ilość kalorii
- Są pełne przeciwutleniaczy
- Prawie wszystkie węglowodany pochodzą z błonnika
- Są bogate w wysokiej jakości białko
- Pomagają w odchudzaniu
- Nasiona są bogate w kwasy omega-3
- Poprawiają parametry krwi, obniżają ryzyko chorób naczyniowych i cukrzycy typu 2
- Są bogate w wiele składników mineralnych kości
- Mogą poprawiać wydolność fizyczną tak dobrze jak izotoniki!!!!

Włączenie tych nasion do mojej diety nie było trudne. Mają smak, który bym określiła słowem "nijaki". Nie zmieniają smaku potraw. Dodaje je zarówno do dań ciepłych jak i sałatek czy smoothy. Znakomicie sprawdzają się w zupach lub koktajlach, ponieważ absorbują wodę i tłuszcz zagęszczają je. Ważne jest, żeby nie przekraczać dawki 20 g tj. 1,5 łyżki stołowej. W innym przypadku trzeba przygotować się na ewentualność wzdęć lub biegunki. Szperając w sieci znalazłam miliony sposobów na wykorzystanie tego magicznego suplementu. 

Czas zadbać o siebie...









poniedziałek, 15 czerwca 2015

Fitness Inspiration By Blondi


Godzina 12.00, a za mną 2 godziny treningu. Nie ma co się nad sobą użalać, trzeba działać. Dla mnie motywacją są moi współćwiczący. Ilość pozytywnej energii jaką od nich dostaję sprawia, że chcę jeszcze więcej.

Szybciej...
Mocniej...
Lepiej....

Nie ma rzeczy niemożliwych. Udowadniam sobie to każdego dnia. Nie ma wymówek. Kiedy człowiek czegoś chce, osiągnie swój cel. Jeśli nadal się nie udaje, czas coś zmienić. Za mało się staram, zbyt mało poświęcam. Sprawa komplikuje się, gdy pełnię rolę żony, mamy, kucharki i sprzątaczki. Trzeba znaleźć czas na wszystko. Da się...czasami trzeba Kluska zabrać ze sobą. Pakuję wózek, rolki, przekąski i "piciu" dla Towarzysza Treningów. Jadę na pas przy lotnisku i daję z siebie wszystko. O wątpliwościach w trakcie ćwiczeń nie ma mowy. Mam przy sobie najlepszego trenera świata. Mały Cerber co jakiś czas krzyczy: "Jedź...!!!", "Szybciej..!!!". Gdy nie mam już siły patrzę w oczka swoje synka i robię jeszcze dodatkowe dwa przysiady. Cały czas powtarzam sobie, że On widzi jak się staram i koduje w głowie, że jego mama łatwo się nie poddaje. Podobno dzieci naśladują swoich rodziców. Mam satysfakcję, gdy wracamy i pytam się:
 "Było fajnie??"
"Ta...."

Motywacja najlepsza na świecie...











niedziela, 14 czerwca 2015

Made My Sunday Evening



Godzina 21.00 wybiła!!! Co to oznacza?! Klucha śpi...psy wyprowadzone...łazienka posprzątana po potopie. Wywołanym przy próbach umycia Małego Brudaska. Cisza, spokój iii... zapach grilla. Trochę nie pasuje do całej sytuacji. Odkąd w Końcu Świata zapanowało Lato, zapach towarzyszy mi co weekend. W obecnym błogostanie powinnam czuć nutkę kwiatów lub świeżo ściętej trawy. Nie będę narzekać. Od marudzenia człowiek staje się burkliwy i nieszczęśliwy. A jak wiadomo nikt nie lubi być w złym humorze. Zapach kiełbasek zabijam co parę sekund łykiem mojej jabłkowo-gruszkowej herbaty. Moment prywatnego raju.


Na zakończenie tygodnia proponuję troszkę różowego koloru. Nawet chwilowe spojrzenie na świat przez "różowe okulary" sprawia, że staje się piękniejszy.




środa, 10 czerwca 2015

T-shirt of the Day and 4th month of pregnancy




Tak kochani... to już czwarty miesiąc. Nie mam zielonego pojęcia jak ten czas tak przyspieszył. Przecież niedawno trzymałam test ciążowy z miną bardzo zdziwionego kota. Teraz zaczynam czuć ruchy nowego członka rodziny.
Symptomy nieprzyjemnej strony ciąży troszkę ustąpiły. Obrzęki się zmniejszyły po całkowitym odstawieniu soli i mięsa. Tak...jestem przymusową i początkującą wegetarianką. Mój Brzuszkowy Koleszko nie toleruje mięsa i soli. Za to uwielbia lody i frytki. Nie zapominajmy o tajski jedzeniu. Na samą myśl leci mi ślinka. Odetchnęłam i przyjęłam z podniesioną głową informacje o dodatkowych kilogramach.

4 miesiące za mną!!!
Jeszcze tylko 5!!!
Dam radę!!!

Kto mówił, że ciąża to stan Błogosławiony i Piękny nie uświadczył tych najbardziej męczących symptomów. Zapraszam, zawsze można spróbować. ;D





niedziela, 7 czerwca 2015

"Stop...Usiądź w końcu..."



"Takie jest życie. Nie możesz się na nie przygotować. Na tym polega jego wspaniałość, że zawsze zastaje cię nieprzygotowanego, że zawsze jest niespodzianką. Jeżeli jesteś bystry, zauważysz, że każda chwila jest zaskoczeniem i gotowe odpowiedzi nie mają żadnego zastosowania"

OSHO "Równowaga ciała i umsyłu"

W ten cudowny "Długi weekend" dzielę się z wami fragmentem książki, która mnie zachwyciła. Nasz wolny, rodzinny czas ograniczył się do jednego dnia. Postanowiliśmy wykorzystać go jak najlepiej. Nic nie planowaliśmy robiliśmy to na co mamy ochotę. Cały plany potoczył się bardzo intuicyjnie. Wyprawa na plażę z samego rana i rolki wieczorem, wspólne gotowanie obiado-kolacji, to tylko nie wielka część naszych pomysłów. W całym zamęcie znalazła się chwila na drzemkę i czytanie książek. Buntujący się dwulatek był wybitnie spokojny (jak na swoje możliwości o_O). Bardzo...ale to bardzo rzadko zdarza się, moment takiego oddechu. Oboje z Panem X potrzebowaliśmy pauzy. Pęd życia zmusza czasami do sprintu, co owocuje wieczornymi zakwasami na psychice i bólem głowy. W zamęcie codzienności zapominam, że jestem w ciąży. Dopiero, gdy wybija godzina snu Kluska mój "krzyż", krzyczy "STOP...Usiądź w końcu...". Trzeba się regenerować, kiedy tylko można. Słuchać swojego ciała. Ono jest naszym najlepszym przyjacielem.
Całuje wszystkich, którzy odpoczywają i pracują w te ciepłe dni. Sama należę do tej drugiej ekipy.
Pracoholizm...
XO