Aloha!!!
Kolejny dzień ze słońcem ... Odkąd wiosna zagościła na dobre w naszych ogrodach i sercach, prawie każdą chwilę spędzam z Królikiem na podwórku. Naszym ulubionym miejscem jest plac zabaw, a sprzętem huśtawka. Ostatnio udało nam się nawet zabrać na spacer Pana X. Mały był tak zachwycony towarzystwem taty i zabawą, że chichrał się na okrągło. A jak wiadomo nie ma piękniejszego dźwięku na świcie niż śmiech dziecka. Teraz tylko czekam, aż w będzie można odłożyć na bok kurtki i czapeczki. Ubieranie "na cebulkę" staje się co raz trudniejsze. Mały Dinozaur znajduje nowe sposoby uwalniania się z moich ramion w trakcie ubierania. Wije się jak dziki wąż na wszystkie strony krzycząc na cały głos : "NIE!!!" . Moje próby naciągnięcia mu czapki na głowę kończą się serią kopniaków i uderzeń w mój brzuch. Czasami czuję się jak na treningu kung-fu, podobno tam też uderzają się w brzuch celowo, żeby były twarde mięśnie. Sama radość... Mam nadzieję, że z czasem zaakceptuje nieuchronny fakt noszenia czapeczki czy butów. Według mojego dziecka buty nie służą do noszenia na nogach. Najlepiej się je gryzie i opina zębami rzepy...:]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz